Z prof. Leszkiem Balcerowiczem rozmawia Artur Heliak.
Jak pan ocenia rolę samorządu w polskim ustroju, jego aktualną kondycję i perspektywy?
Sama nazwa „samorząd” wprowadza w błąd. Nie znam w językach innych niż polski określenia „samorząd” na to, co w innych krajach określa się „demokracją lokalną”. Mamy tu fałszywe przeciwstawienie: rząd – samorząd. W naszej rzeczywistości często występuje taka konstrukcja: dwa emocjonalnie naładowane słowa, które utrudniają ogląd rzeczywistości. Ja nie chcę przez to powiedzieć, że jestem przeciwko temu, co się nazywa samorządem. Jestem jedynie za tym, aby używać powszechnie przyjętych nazw. Jeżeli rozróżniamy demokrację na poziomie kraju i demokrację lokalną, a tak jest, to znaczy, że ludzi wybiera się albo do władz centralnych, albo do władz lokalnych, to wtedy wiemy, jakie pytania zadawać, nie będąc pod emocjonalnym wpływem pięknego słowa „samorząd”. Jako osoba, która zajmuje się sprawami ustrojowymi, nie tylko gospodarczymi, mogę powiedzieć, że jest gigantyczna literatura empiryczna, mało znana szerszej publiczności, której rozumienie jest zaburzone właśnie przez słowa o pozytywnym lub negatywnym zabarwieniu emocjonalnym.
To dotyczy również dyskusji o innych sprawach ustrojowych. Błędna wiedza bierze się stąd, że używa się słów naładowanych emocjami, które zaburzają rozumowanie. Piszę o tym systematycznie. Mam studentów, to są inteligentni ludzie, ale prawie wszyscy mają zaburzone pojmowanie spraw ustrojowych, bo operują potocznym językiem zdeformowanym dodatkowo przez politykę. Wadliwie pojmują najważniejsze rzeczy i co za tym idzie – wadliwie interpretują zależności pomiędzy desygnatami słów. Gdy pan zapyta ich, co to jest państwo, to prawie nikt nie udziela poprawnej odpowiedzi. Gdy zapytamy, co to jest kapitalizm, to część będzie miała niechętny stosun
lub wykup dostęp do wszystkich
artykułów
Każdego tygodnia dołączają do nas nowi użytkownicy, bądź wśród nich!